Marek Chlanda
Kuratorka: Agnieszka Gołębiewska
Rozmawiamy wiele godzin o mechanizmach pamięci. Jak to się dzieje, że zapamiętujemy, niekiedy zupełnie bezwiednie, potem utrwalamy i następnie przywołujemy właśnie te, a nie inne stopklatki zarejestrowanych przez nas zdarzeń, scen, twarzy, sylwetek, do tego bardzo często w ruchu? Jedne na zawsze lądują w naszej pamięci, a inne giną bezpowrotnie jak w mroku i ciemnej toni.
Kamień w wodę, a życie kołem się toczy. Zębatym, dopowiada Marek Chlanda. Ono wszystko i wszystkich mieli i w końcu zmieli. Nieuchronnie. Stąd owe stopklatki to czasami sytuacje, o których paradoksalnie nic już nie wiemy. Zostają same obrazy, bez konotacji, bez wyciągniętej pomocnej dłoni. A jednak są i wyświetlają się w naszej głowie jak slajd z projektora. Sekwencje, przypadkowe czy nieprzypadkowe, te mikrohistorie z obwoźnego kina, które każdy i każda z nas nosi w swojej głowie. Rozchylone usta, koło zębatki, przestrzenie-zapadnie i zasysające pamięć łapczywe jezioro o ciemnej toni (a dokładnie Morze Martwe), w którym wszystkie tajemnice, zdarzenia i wreszcie sam czas toną na zawsze. Tarczowe piły mielące pamięć na strzępy i wiatraki z ludzkich rąk. Wszystkie te rzeczy i sprawy, które wprawiamy w ruch, bądź które poruszają nas.
Wreszcie bezruch i zamknięte usta z niewypowiedzianym.
Pokaż więcej
Marek Chlanda nazywa siebie redaktorem widoków. Ma do tego prawo, nie jest to z jego strony kokieteria ani żadna gra, lecz głęboko zakorzenione przekonanie o własnym bycie w nieustannej postawie poszukiwania i kwestionowania
Podeszliśmy do tej wystawy afirmatywnie, dając sobie wzajemnie prawo do niewiedzy. Naturalnie moja niewiedza i kredyt na jej posiadanie, jest niewiedzą barbarzyńcy w ogrodzie. Niewiedza Artysty to autoprzyzwolenie na wydarzanie się rzeczy zaskakujących dla niego samego. „I to jest w tej robocie najlepsze” – napisał do mnie w mailu Marek. „Coś WIE” o tej wystawie, a reszty będziemy się dowiadywać. Ta niewiedza nie jest jednak tożsama z niczym. To pojemne zjawisko. Chce być nakarmiona, jak otwarte usta.
Tak więc wystawa złożona jest, cytując Artystę, z „sytuacji archeologiczno-miłosnych”. Pracujemy z pamięcią. Mechanizmy pamięci i niepamięci to swoisty przemysł wydobywczy, takie sprawy kopalne. Niekiedy znajdziesz cenny kruszec, innym razem kawałek złomu, bądź szkła. To historia o skrawkach naszej uważności, o fragmentach i wycinkach z naszej pamięci. I o ich montażu.
Kawałki narracyjne składają się bowiem ze zgrupowanych ze sobą rysunków i obrazów. To obiekty powstałe na przestrzeni kilku lat i Artysta, jak sam zauważa, musi je sobie przypomnieć.
Marek Chlanda myśli ścianami. To metafora wnętrza czaszki: to w niej, jak na ścianach, nasza pamięć rzuca jak z projektora rozproszone myśli.
Agnieszka Gołębiewska
*Tytuł wystawy Marka Chlandy to cytat z książki Jakuba Demla pt. „Zaginione światło” (Wydawnictwo Czarne, 2000, s. 102)
Pokaż mniej